W imię boga
Wyprowadzić, Wyprowadzić, ze szkoły na dwór, na ulice, won, chłopy, szmaty, inteligenci, won, wszyscy na pysk, po co to się po szkole włóczy, tylko przeszkadza się kuć, i modlić, o Boże, o Boże, niech Bóg broni, ale za pysk i na ulice, i Gombrowicza i Sienkiewicza i Prusa i Twardowskiego, Brzechwę, na pysk, na razie niech Broniewski i Mickiewicz zostaną, ale na chwile, potem zobaczymy, a jak nie zobaczymy, jak się nie poprawią, to też na pysk, Kaliński, Kozakiewicz, won, na pysk, won, o Boże, niech Bóg broni, broni, bo trzeba bronić, trzeba wiary, czystości, przecież to brudni, tacy brudni, o Boże, niech idą precz, ale kto zostanie, właśnie, kto? kogo będziemy za uszy targać i wyśmiewać i dwóje stawiać, gdy wszyscy na pysk, na ulice, won, o Boże, jak to? Nie! Nie można tak wszystkich na pysk! Na razie na kolana, niech błagają, niech skomlą psy, Boga niech tylko szanują i ojczyznę naszą jedyną, najświętsza, przecież niepokalaną, o Boże, tak niepokalaną, bo przecież czysta, czysta jak wódka czysta, wódka przecież polska, też na pysk, nie! Nie! W pysk, nie na pysk, w pysk ją lać, w gębę lać, i jeszcze raz, niech się nauczy, gdzie jej miejsce, czysta wódeczka, czysta nasza, jak Wisła, nasza, matka, jak niepokalana. O Boże! Niech tylko wszystko się to poukłada, bo przecież nie może być, że u nas taki bałagan, u nas, u narodu Chrystusa, Boże wybacz, to diabły we mnie prowokacji szukają, ale ja ich na pysk, obiecuję, na pysk, won diabły czerwone, czarne, o przepraszam, nie czarne, czarne nie diabły, tylko nie czarne, dlaczego na czarno się przebierają, przecież to nie diabły, a może by zakazać diabłom na czarno, zakazać sutanny diablom nosić, przecież to prowokacja istna, że się nikt nie połapał do tej pory, o Boże wybacz, my ich na pysk, ale wcześniej z sutanny ich rozbierzemy, znaczy się czarno na biało przewałkujemy, przemaglujemy, wypierzemy, będzie czysto, będzie ładnie, obiecujemy. My. O Boże wybacz. W dodatku teraz te święta, a tu szynka na stole i hamburger w McDonaldzie. Boże wybacz, że tu trzeba pościć, a my tu odpusty, wybryki, z pupy damy, chwytamy, żonki pieprzymy i o sąsiadce śnimy, a tu post, a tu Wielkanoc, wielki post, Chryste, wybacz, ale na PYSK, na psyk my to ścierwo wygonimy, na ulice, won! Won, ale po świętach, bo teraz nie wypada, nie wypada. W święta nie mój Boże.
©DDK